Wiatrak ma tętnić życiem
Dodano 2017-10-25 07:48:35 Wyniki ekspertyzy wiatraka przy ulicy Strumykowej w Lesznie pozytywnie zaskoczyły Macieja Urbana, miejskiego konserwatora zabytków. - W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałem, że wnętrze zabytku jest tak dobrze zachowane. Można odnieść wrażenie, że mimo iż ostatni raz mielono w nim zboże 30 lat temu, wygląda tak jakby młynarz właśnie wyszedł i nie wrócił do pracy.W 2016 roku Rada Miejska zdecydowała, na podstawie porozumienia z obecnymi właścicielami wiatraka, że zostanie on przeniesiony na teren Gospodarstwa Pomocniczego Zespołu Szkół Rolniczo-Budowlanych na Grzybowie. Nim do tego dojdzie, miejski konserwator zabytków zlecił wykonanie inwentaryzacji architektoniczno - konserwatorskiej wraz z projektem budowlanym przeniesienia i remontu wiatraka - koźlaka. Dokumentację przygotował architekt Filip Tomaszewski przy współpracy firmy Jardi Jarosława Jankowskiego, której pracownicy posiadają doświadczenie przy tego typu opracowaniach.
Inwentaryzacja koźlaka zakończyła się ciekawymi odkryciami.
- Na uwagę zasługuje koło paleczne, które przekazywało napęd ze śmigów wiatraka na mącznicę. Jest na nim wymalowany barokową czcionką rok 1723. Z początku XVIII wieku pochodzi też potężny, obrotowy kozioł - Maciej Urban dzieli się interesującymi faktami.
- Prawdopodobnie wiatrak był budowany w Sławie, dopiero w XIX wieku przeniesiono go do Leszna. Na początku stał za dawnym cmentarzem ewangelickim, niedaleko obecnego wiaduktu. Pod koniec XIX wieku został przeniesiony na ulicę Strumykową. Dodam, że transportowanie wiatraków z miejsca na miejsce nie było niczym nadzwyczajnym. Były sprzedawane lub wędrowały wraz ze swoimi właścicielami. W taki sposób wiele koźlaków, wraz z uchodźcami religijnymi z terenu Góry Śląskiej, w XVII i XVIII wieku, znalazło się w okolicach Leszna. W granicach dawnej Rzeczypospolitej panowały sprzyjające warunki gospodarcze. Jeszcze na początku XIX wieku na przedmieściach Leszna znajdowało się około 90 wiatraków. Do dzisiaj zachowały się tylko dwa. Po młynarzach zachowały się także pamiątki w postaci płyt nagrobnych na cmentarzu przy kościele św. Krzyża - dodaje konserwator.
Dostarczona konserwatorowi dokumentacja uwzględnia wszystkie elementy wiatraka, zarówno jego ciesielską konstrukcję, jak i wszystkie wewnętrzne urządzenia. Autorzy przedstawili nawet schemat technologiczny młyna. Wiadomo zatem, że po 1945 roku wiatrak uzyskał napęd elektryczny, jednak przeróbkę wykonano z poszanowaniem pierwotnych elementów napędu wiatrowego. Stan urządzeń prawdopodobnie umożliwi ponowne uruchomienie wiatraka.
- Dawno nie widziałem takiego koźlaka, bo tutaj nawet zachowało się jego oryginalne poszycie z ręcznie obrabianych, szerokich desek. Zachowały się różne maszyny, wymagające jednak naprawy lub konserwacji. Cieszę się, że dokumentację konserwatorsko-architektoniczną wykonali ludzie rozumiejący nie tylko architekturę tego obiektu, ale również cały proces mielenia zboża w tym wiatraku. To już rzadkość - mówi miejski konserwator zabytków.
Obiekt ma dziury w poszyciu i dachu, brakuje schodów zewnętrznych. Śmigi wymagają rekonstrukcji, bo drewno, z którego zostały wykonane, jest całkowicie zużyte. To normalne. Śmigi po 20-30 latach używania nadają się do wymiany.
Dla miejskiego konserwatora zabytków wiatrak przy ulicy Strumykowej przedstawia niepowtarzalną wartość naukową i historyczną jako zabytek techniki.
- Nadarza się wyjątkowa okazja tchnienia w niego życia - z przekonaniem mówi M. Urban. - Mamy wystarczająco dużo argumentów, by przekonać wyższe władze w Poznaniu lub Warszawie, iż mamy zabytek wyjątkowy w skali kraju i uzyskać na jego remont dotację. Jeśli się uda, można w nim będzie mielić zboże. Nie zależy mi, by była to wydmuszka, ale by wiatrak działał.
I dodaje: - Bardzo dziękuję obecnym właścicielom, że zdecydowali się przekazać ten obiekt miastu. Osobiście wolałbym, aby wiatrak pozostał na miejscu, jest to jednak z różnych względów niemożliwe. W nowej lokalizacji będzie miał zapewnione bezpieczeństwo, opiekę, bieżącą konserwację i co chyba najważniejsze - będzie widoczny i funkcjonował jako czynny obiekt muzealny. Pozwolenie konserwatorskie na remont i translokację wiatraka zostało już wydane.
Na to potrzeba pieniędzy.
Koszt przeniesienia wiatraka na Grzybowo i remontu może się zamknąć kwotą około 600.000 zł. Przetarg na wykonawcę robót zostanie ogłoszony dopiero po zapewnieniu ich finansowania. Ile to wszystko zajmie czasu? Jarosław Jankowski uważa, że nawet półtora roku. Tym bardziej, że translokacja obiektu nie będzie taka prosta. Wiatrak zostanie rozebrany element po elemencie, a potem tak samo złożony. Prace muszą być wykonane ze szczególną starannością ze względu na zachowanie do czasów współczesnych tylu oryginalnych części. Konieczne będzie również wybudowanie fundamentów, na których w nowym miejscu stanie zabytek. To wszystko wymaga czasu.
Autor: jrs