Sklepy z dopalaczami zakłócają życie sąsiadom
Dodano 2017-10-03 15:16:14 Samorząd Leszna od kilku miesięcy prowadzi ostrą walkę ze sklepami z dopalaczami. - Nie może być tak, że w tym samym miejscu po raz piąty lub szósty otwiera się punkt prowadzący tego typu działalność, a właściciel budynku tłumaczy, że nic o tym nie wie - podkreśla wiceprezydent Piotr Jóźwiak. Kolejne mocne działa wytoczone zostają właśnie przeciwko właścicielom kamienic wynajmującym lokale na takie sklepy.Walka z dopalaczami w Lesznie przybiera różne formy. I jest ich sporo. Przypomnijmy choćby niektóre.
Jesienią 2016 roku w mieście odbyła się debata społeczna o bezpieczeństwie. Jak się okazało, zdominował ją właśnie temat dopalaczy zgłaszany przez mieszkańców. Po tym spotkaniu prezydent Łukasz Borowiak napisał list do ministra zdrowia Konstantego Radzwiłła, w którym apelował o podjęcie działań, które zablokują rozwój produkcji i dystrybucji używek. W grudniu ubiegłego roku prezydent wysłał list do właścicieli kamienic, w których działają sklepy z dopalaczami. Prosił ich, aby nie godzili się na tego rodzaju działalność. W kwietniu tego roku wiceprezydent Piotr Jóźwiak zaproponował zmiany w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, które miały dać włodarzom miast i gmin skuteczną broń w walce z dopalaczami. W tym samym czasie prezydent Borowiak i poseł Jan Dziedziczak złożyli do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby handlujące substancjami odurzającymi i właścicieli lokali, gdzie są sklepy.
Niestety, mimo takich działań samorządu do tej pory nie ma żadnych ustaw, które regulowałyby ten problem, a handel dopalaczami trwa w najlepsze. W ubiegłym tygodniu Sanepid zamknął sklep z dopalaczami przy ul. Zakątek. Miejsca tego pilnuje Straż Miejska i policja.
O nowych krokach prawnych przeciwko punktom, gdzie handluje się środkami odurzającymi poinformowali w piątek podczas konferencji prasowej prezydent Łukasz Borowiak i wiceprezydent Piotr Jóźwiak oraz radca prawny Urzędu Miasta Bartosz Rzeźniczak.
Pierwszy pomysł pochodzi z Łodzi i Leszno chce go powielić. Samorząd będzie kierował do sądu sprawy przeciwko osobom wynajmującym lokale na sklepy z dopalaczami. Będą to pozwy o tzw. immisję, czy mówiąc bardzo prosto - zakłócanie życia sąsiadom. Nie ma wątpliwości, że otwarcie punktu z dopalaczami wpływa na życie okolicznych mieszkańców, na działalność pobliskich punktów handlowych czy usługowych. Okolica staje się niebezpieczna, mieszkańcy mogą czuć się zagrożeni, a wartość nieruchomości w pobliżu sklepu, w którym handluje się śmiercią spada.
W Łodzi to się sprawdziło. Pierwsze wyroki już zapadły, a niektórych pozwów miejscy prawnicy nie zdążyli nawet złożyć do sądu, bo właściciele sami wypowiedzieli umowy najmu dilerom używek.
Drugi pomysł to autorski projekt leszczyńskiego samorządu. Miasto chce kierować do sądu wnioski przeciwko właścicielom budynków, gdzie są punkty handlujące środkami odurzającymi, bo chce w ten sposób chronić swój dobry wizerunek. Sklepy z dopalaczami narażają na szwank dobre imię samorządu i mieszkańców Leszna i dlatego miasto chce od pozwanych 50.000 zł zadośćuczynienia. Pieniądze mają trafić na konto Monaru.
Dodatkowo jeszcze prezydent Łukasz Borowiak napisał pisma do wszystkich parlamentarzystów okręgu kalisko-leszczyńskiego, aby podjęli działania, które spowodują uchwalenie ustaw pozwalających na skuteczną walkę z dopalaczami.
- Posłowie i senatorowie muszą się włączyć w to działanie. Bez nich ta walka się nie uda - podkreślał prezydent.
Autor: lm